piątek, 5 września 2014

Witamy w piekle...#12


Nie do końca tak wygląda miejsce, w którym ostatni raz spotkacie naszych bohaterów... W tym rozdziale (: Następny zacznę publikować na dniach, więc nie musicie się obawiać ;)
Jak pamiętacie(albo i nie), ostatnio straciliśmy Gwiazdora. Jak to będzie teraz wyglądać? Przekonajcie się sami...



Szli wzdłuż Lipowej. Była to jednopasmowa ulica, wyłożona kamieniami. Po obu jej stronach rozciągały się stare kamienice, z różnymi sklepami, restauracjami lub knajpami. Była to główna ulica Starego Miasta, która prowadziła do Ratusza, miejsca, w którym wszystko się zaczęło.
Demon już nie unikał zombie. Każdego, który przeszkadzał mu w najprostszej drodze, kończył z roztrzaskaną głową. Jakakolwiek próba porozumienia się z dowódcą kończyła się fiaskiem, więc oddział przestał nawiązywać z nim kontakt.
Dean szedł wysunięty na szpicy, reszta zespołu kilka metrów za nim, nawet Hołek go zostawił. Wiedział, że nic już nie zdziała. Nie widział go takiego, od czasu Ukrainy, co szczerze przyznał przed całym oddziałem.
- Alfa Brawo, Alfa Brawo tu Sokół. Jaka jest wasza pozycja? – charknęło radio sierżanta.
- Tu Alfa Brawo, za jakieś dziesięć minut powinniśmy być w SL. Chyba, że wyniknął komplikacje. – odparł dowódca.
- Zrozumiałem. Krążymy przy SL, nie wiem dlaczego, ale pułkownik jest z nami. Daj znać, jak już będziecie to podejdziemy do lądowania. Sokół bez odbioru.
- Zrozumiałem. Alfa Brawo bez odbioru.
„Golniszewski na pokładzie. Nic dobrego.” pomyślał Demon. Zatrzymał oddział przy ostatniej kamienicy. Znajdowali się w miejscu, gdzie to wszystko się zaczęło, idealny widok na Ratusz.. i obraz niczym z horroru. Wszędzie walające się ciała i chodzące nieboszczyki.
- Słuchajcie. – głos Demona był przerażający. Po plecach Magdy przeszedł dreszcz. – Śmigłowiec jest w drodze. Do SL mamy kilka minut drogi. Nie wiem czy coś na nas tam czeka, a jeśli tak, to nie wiem nawet ile. W razie czego idziemy i strzelamy, jasne?
- Ta jest! – ryknęli wszyscy.
- Wyjdziemy z tego. – rzucił sierżant spoglądając po wszystkich ledwo przytomnym wzrokiem.
Ruszyli do przodu przyklejeni do ściany kamienicy. Zatrzymali się na rogu, Dean wychylił się zza niego..
Od razu tego pożałował. Zombie powalił go na ziemię, prawie wbijając w niego swoje zęby. Odruchowe uderzenie z łokcia i skręcenie karku. „Lata w Srokach robią swoje” przeszło mu natychmiast przez myśl.
Wszyscy patrzyli ze zdumieniem, to trwało dosłownie dwie sekundy. Sierżant podniósł się z ziemi. Jego oczom ukazały się schodki prowadzące do ulicy, na końcu której znajdowało się SL. Jedynym problemem, były zombie chodzące między stolikami kolejnych knajp. Spora ilość zombie.
Popatrzył na oddział. Osiem osób, w tym jeden cywil. „Kurwa, połowa jeszcze zginie!” krzyknął w myślach.
- Nie mamy czasu na zbędne taktyki, biegniemy i strzelamy. Podręcznikowo, jeden strzał jeden trup. – mówił Demon przeładowując broń. – Ruszamy na trzy. – popatrzył na Hołka. Kiwnęli porozumiewawczo głowami.
- Trzy! – krzyknęli razem i ruszyli do przodu zostawiając nieco z tyłu resztę oddziału.
Ruszyli w górę schodów, mijając kolejne pizzerie i kawiarnie, zatrzymując się na samej górze przy knajpie z dumnym szyldem PUB PRL. Reszta drużyny została nieco z tyłu.
Bieg i strzelanie. Ciężkie, ale wykonalne jeden strzał, jeden trup.
- Alfa Brawo tu Sokół, jakie jest wasze położenie? Odbiór. – charknęło radio.
- Tu Alfa Brawo, przedzieramy się do SL, zaraz powinniście nas zauważyć, odbiór! – krzyknął Demon przez urządzenie po czym uderzył z kolby atakującego go zombie.
- Alfa Brawo, potwierdzam, widzimy was. Zbierzcie się przy rondzie, podchodzimy do lądowania, Sokół bez odbioru.
- Przyjąłem. Alfa Brawo, bez odbioru. – odparł Dean po czym przeładował broń i ruszył dalej w bój.
- Co robimy?! – spytał Hołek. Reszta oddziału zdołała już do nich dołączyć.
- Biegniemy i bronimy się na rondzie. Zaraz podleci śmigłowiec! Jazda! – krzyknął sierżant i nie czekając na nikogo ruszył do przodu. Hołek tuż za nim, reszta znów nieco się ociągając, poszła w ich ślady.
Demon zabijał zombie jeden po drugim przedzierając się wciąż do ronda. Kiedy przeładowywał, jego miejsce zajmował Hołek. W górze usłyszeli helikopter który zataczał ostatnie koło.
Dotarli do celu, a śmigłowiec podchodził do lądowania. Kiedy tylko maszyna osiadła, wyszedł z niej Golniszewski, który otworzył ogień ze swojego Colta 1911.
Ostatnie metry pokonywali tyłem do maszyny, ostrzeliwując nadchodzących Zombie.
Dean posłał Magdę i Kate do śmigłowca. Później Sparka, Windowsa i Szczurka. Sariński wybiegł do przodu i natychmiast zniknął. Zaraz za nim wszedł Golniszewski. Szczurek został w tyle, Windows kucnął przy śmigłowcu i zaczął go osłaniać.

Zombie. Pojawił się znikąd atakując Windowsa. Krzyk bólu. Ocalił go Szczurek, który od razu po oddanym strzale odwrócił się i zawołał Demona. Szybko orientując się w sytuacji, przeklną pod nosem i klepnął Hołka w plecy, ten Kamila i pobiegli do rannego przy śmigłowcu. Dean wciągnął go na pokład. Zdjął z siebie plecak i zaczął wyciągać antywirusa. Na zewnątrz osłaniali ich Szczurek, Kamil i Hołek. Demon jednak nie zdążył nawet wyjąć szczepionki, gdy śmigłowiec zaczął się podnosić.
Dowódca oddziału stracił na chwilę równowagę. Wykorzystał to Spark, który kopniakiem w ramię, wyrzucił dowódcę oddziału z maszyny. Windows spojrzał na niego z pytaniem „co ty wyprawiasz?”. Żołnierz jednak pochwycił antywirusa, uderzył kolegę w ranę i jego również wypchnął z helikoptera.
Natychmiast podbiegła do niego Kate, tym razem zareagował Golniszewski. Ogłuszył ją uderzeniem w tył głowy i wypchnął na zewnątrz, niczym zwykłą szmacianą lalkę.
- Melduję, że z oddziału Srok nikt oprócz mnie nie przeżył, sir. – rzucił stając na baczność Spark.
- Przyjąłem Kapralu. – odparł Pułkownik Golniszewski, po czym podał mu rękę.
- A to. – żołnierz uniósł w górę walizkę z antywirusem. – Uczyni nas obrzydliwie bogatymi.

- Nie wątpię Kapralu. – odpowiedział kiwając potakująco głową Golniszewski po czym obaj wybuchli okropnym śmiechem.
Magda schowała twarz w dłonie i zaczęła cicho szlochać…

2 komentarze:

  1. Nie wiem, jak skomentować rozdział. Jest krótki ale świetnie mi się go czytało. Nie narzekam na długość, bo wiem, że niebawem opublikujesz kolejną część. Nie chcę pisać ZAJEBISTY ROZDZIAŁ i tyle, bo blog jest na prawdę ciekawy (jak wspominałam nie przepadam za zombie xd) i nie chcę pisać pustych komentarzy.

    I oczywiście przypominam się - czytam! :)

    xx.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Staram się wyeliminować własne błędy które popełniałem i wiele rzeczy rozwinąć ; )
      I każdy czytelnik mnie cieszy, ale pochwały od Ciebie są dla mnie wyjątkowe, głównie dlatego iż uważam siebie za osobę nieumywającą się nawet do Twojego poziomu pisania ;)
      Więc szczerze i z głębi serca, dziękuję ; ) Zarówno w imieniu S.R.O.K. jak i The 100 - Our Story :D

      Usuń