wtorek, 29 lipca 2014

poniedziałek, 28 lipca 2014

Początek 11...


Dzisiaj poznacie resztę oddziału Demona oraz nieco przeszłości o rodzinie naszego sierżanta.
Serdecznie zapraszam do czytania i komentowania :)


sobota, 26 lipca 2014

Początek 9...


Kolejny fragment, tym razem nieco przegadany, jednak powoli przenosimy się we właściwą akcję :)

Pamiętajcie też, aby zostawić po sobie komentarz i odwiedzić mój profil na FB, w celu śledzenia najnowszych wpisów.


piątek, 25 lipca 2014

Początek 8...



Tym razem lekki wątek miłosny ; ) Zapraszam do czytania i komentowania (:


Początek 7...

7.

Rosomak skręcił w prawo w Mickiewicza, później w lewo w Ciołkowskiego. Demon przesiadł się i objął Majkę, ta położyła mu głowę na kolanach i usnęła. Żołnierz wciąż głaskał ją po policzku. Miejsce obok zajmował nieprzytomny chłopak. Kate siedziała obok Sparka, naprzeciwko Policjantów, a koło nich byli dwie zamaskowane Sroki Wieżyczka pruła nabojami coraz rzadziej.
- Spark, w zasadzie, dlaczego Demon nie lubi dowódcy? – spytała się Kate po cichu.
- Ponoć w jednej akcji, zostawił Demona w środku terenu wroga na pewną śmierć. Ale tego skurwysyna śmierć nie chce. Inaczej dawno by zginął. – Odparł Spark.
- Pucha na koncie, ale i tak nie mam już do czego strzelać– rzucił Hołek schodząc z wieżyczki. – O hej, Kate. Siemasz Spark.
Podnieśli rękę w geście przywitania. Hołek nie był wysoki. Miał góra 170 centymetrów wzrostu. Wyróżniał się długimi włosami poniżej ramion o odcieniu brązu. Trójkątna twarz i błękitne oczy. Zwykły chłopak.
- A wy brzydale moglibyście ściągnąć te maski. U siebie jesteście w końcu. – Wydarł się na dwóch żołnierzy. Po chwili jednak zaskowytał z bólu. Demon uderzył go pięścią w mięsień udowy. – Dobra, dobra. Już będę cicho. Ale naprawdę mogli by zdjąć te maski.
- Nie dostaliśmy konkretnego rozkazu – odparł jeden z żołnierzy.
- Rozkazu? Kurwa. Gdyby Demon kazał wam przywiązać sobie kowadło do nogi i skoczyć do wody, też byście to zrobili? Idioci.. – Kate i Spark zaczęli się śmiać. Nie było w tym nic zabawnego, ale słuchanie Hołka jak krzyczy szeptem jest niezapomnianym wrażeniem. – Tak to jest kurwa jak przychodzą nowi z rezerwy. Kate, nie śmiej się, bo byłaś podobna. – Hołek parsknął śmiechem. Kate tylko się uśmiechnęła i przekazała mu międzynarodowy znak pokoju, pokazując środkowy palec.
- Zamknijcie się. Wszyscy. Wy, nie musicie mieć rozkazu na zdjęcie głupich masek, macie je włożyć kiedy każe, a teraz ściągać je.
Rosomak się zatrzymał. Otworzyły się tylne klapy. Wysiedli wszyscy. Demon wziął Majkę na ręce, Hołek chłopaka, a Kamil pomagał iść Piotrkowi.
Widok, który ukazał się ich oczom był niesamowity. Cztery wieże na rogach, na każdej jeden snajper i CKM. Przy wjeździe dwa CKM’y, a wszystko otoczone ogrodzeniem z metalowej konstrukcji. W środku porozstawiane „domy” z namiotów. Podzielona na szpital polowy, kwatery do spania i wiele innych.
- Prawdziwa baza – rzuciła Kate.
Otworzyły się drzwi Rosomaka, wysiadł kierowca. Mężczyzna w okularach, wyglądający na około 25 lat. Okrągła twarz, krótkie, czarne włosy i czarny kilkutygodniowy zarost.
- Juri, oddaj to tam gdzie trzeba. Spotkamy się w kwaterach. – rzucił Demon.
Juri nie odpowiedział. Zasalutował i znów schował się do pojazdu.
- Dokąd idziemy? – spytał Spark.

- Do lekarza. Muszą zbadać cywilów, was też dla pewności. Nie potrwa to dłużej niż 5 minut. Chodźcie. – rzucił Demon i ruszył nie czekając na jakikolwiek komentarz. Widać ten dzień, też dał mu się we znaki, a jeszcze cała noc przed nimi. Dochodziła dwudziesta trzecia …

środa, 23 lipca 2014

Początek 6...

6.

Cofnęli się do ściany Ratusza, przywarli do niej jakby chcieli zniknąć, ale o to nadchodziło nieuniknione. Stado żywych trupów szło w ich stronę, a oni nie mogli nic zrobić. Kamil z Piotrkiem odruchowo wyciągnęli broń i zaczęli strzelać, trafiając mniej lub bardziej celniej.
Rozległ się głos broni automatycznej i snajperki. Odezwały się Sroki, ale co zdziałają dwie osoby przeciwko takiej masie?
Pierwsze strzały Kate zatrzymały część przeciwników, Spark w tym czasie przywiązał linę do komina i zjechał po niej na ulicę. Oddał krótkie serie do zbliżających się nieumarłych, po czym natychmiast podbiegł do grupki wciąż żywych osób.
- Strzelajcie w głowę, nic innego ich nie powstrzyma – rzucił Spark wciąż puszczając serię z karabinu.
- Będzie jakieś wsparcie? Nasze nie odpowiada. – Odparł Kamil strzelając na lewo i prawo do wciąż zbliżających się truposzy.
- Zaraz ma podjechać. Ej chłopaczku z dziewczyną, umiecie obsługiwać broń? – sypnął szybko do brunetki i chłopaka. Nie odpowiedzieli, pomachali przecząco głowami. Podał im dwie Beretty, które sam odbezpieczył.
- Strzelać celnie, w głowę, jasne? – spytał, przeładowując swoją broń. Tym razem kiwnęli potakująco głową. – Kate, jak z tobą?
- Skąd ich kurwa tylu?! Zostały mi trzy magazynki, ale jeśli wsparcie zaraz nie podjedzie, to jestem w dupie. Osłaniaj mnie, idę do was. – odparła Kate. Po czym zarzuciła snajperkę na plecy i przyczepiła się do liny po której zjechała na ulicę. Spark w tym czasie wybiegł na środek i zaczął strzelać do zombie. Kate, gdy tylko wylądowała podniosła snajperkę do góry i puściła dwa strzały prosto w głowę, która rozpadła się na kawałki. Szybko dołączyła do Sparka i razem podbiegli do grupki pod ścianą osłaniając się nawzajem.
- Gdzie to pierdolone wsparcie?! – krzyknęła Kate do Sparka.
- Ciszej … Słyszysz to? – spytał się Spark, milknąc na chwilę, by zaraz oddać kolejną serię ze swojego M16.
W oddali było słychać warkot silnika. Rosomak wjechał na dużej prędkości w sam środek zombie, wieżyczka strzelała na lewo i prawo. Po chwili wóz zatrzymał się, stanął tak, że tylko końcówka była naprzeciwko nim. „Demon? Czy to możliwe?” Krążyły myśli Kate.
Otworzyły się tylne klapy Rosomaka, wypadło z nich dwóch żołnierzy, strzelając zaczęli podchodzić do grupki ludzi skulonej przy ścianie Ratusza. Ze środka Rosomaka zaczęły wydobywać się strzały, wysiadł jeden człowiek. Dobrze zbudowany, z czworokątną twarzą, ścięty na irokeza z odpalonym papierosem w ustach. Miał na sobie standardowy strój Srok, dodatkowo miał skórzane rękawiczki bez palców.
Strzelał wychodząc z Rosomaka, nad wyraz dokładnie, jeden strzał – jeden trup, podręcznikowo. Kiedy w jego M4 zabrakło amunicji, nie przeładował, chwycił za granat i cisnął nim w zombie, po czym dobył z kabur Beretty. Słał kolejne serie kul do umarlaków. Kiedy skończyła mu się amunicja, popatrzył na grupkę zdziwionych osób stojących przy ścianie Ratusza.
- Specjalne zaproszenie mam kurwa pocztą wysłać?! Ruszać dupę i do środka!! – krzyknął. Po czym przeładował oba pistolety i posłał kolejną serię.
Wiele rzeczy związanym z Demonem przemknęło przez myśl Kate, ale szybko się otrząsnęła i pognała do Rosomaka. Reszta ludzi pobiegła za nią.
Demon znów przeładowywał, obejrzał się za siebie, wszyscy w środku, schował pistolety do kabur, odwrócił się plecami do przeciwników i wolnym krokiem wyrzucając papierosa za siebie wszedł do Rosomaka. Klapy się zatrzasnęły, wieżyczka atakowała gradem pocisków.
- Jazda, do punktu zbiórki. Drogi nie muszę tłumaczyć. – Rzucił Demon do kierowcy, po czym sięgnął pod siedzenie i wyciągnął apteczkę. – Które z was dało się dziabnąć?
- Ja. - rzucił chłopak pokazując ranę na przedramieniu.
Demon otworzył apteczkę, wyciągnął z niej strzykawkę, w której znajdował się zielonkawy płyn. Po chwili podał mu jeszcze opaskę uciskową. Chłopak wyraźnie się wystraszył.
- Nie martw się, to będzie jak dawanie w żyłę, szybciej zadziała.
- C-co t-to j-je-est? – wydusił z siebie chłopak z trudem.
- To antywirus, powstrzyma działanie tego świństwa które jest w Tobie, nie zamienisz się w jedną z tych kreatur, a ja nie będę musiał rozpieprzyć twojej głowy na miliard kawałków. Założysz w reszcie tą opaskę? – wyrzucił z siebie znów podając opaskę dla chłopaka, który
posłusznie nałożył ją na przedramię i zacisnął jednym końcem. Demon wyszukał żyły i wbił się natychmiast, gwałtownie i bez litości. Chłopak zaskowytał z bólu, ale Demon wstrzyknął mu cały płyn po czym zabrał opaskę i schował do apteczki razem ze strzykawką.
- Dokąd jedziemy? – spytał Spark.
- Na lotnisko, a raczej to coś, co jest nazywane lotniskiem.
- Tam jest punkt zbiórki? – zdziwiła się Kate.
- Tak kochanie, dokładnie tam. – Rzucił Demon ironicznie akcentując całe zdanie. – Jest tam na tyle miejsca, żeby jakiś śmigłowiec mógł wylądować. Poza tam, jedziemy tam na chwilę, zaraz znów nas wyjebią w sam środek tego gówna. – Demon spojrzał na Majkę. Znów sięgnął pod siedzenie, wyciągnął skórzaną kurtkę. Podał dziewczynie. – Masz, załóż, cała się trzęsiesz.
Dziewczyna przyjęła ją bez zbędnego marudzenia. Założyła ją na siebie i wtuliła w nią z całej siły, niczym małe dziecko, szukając tam schronienia. Patrzyła pod nogi, praktycznie nie poruszając się. Chłopak był otumaniony po antywirusie, z kolei Piotrek znajdował się w szoku i kompletnie milczał. Kamil jako jedyny z cywilów jeszcze kontaktował.
- Tylko tylu was jest? – rzucił nagle Kamil do Srok. – Pięciu plus kierowca i strzelec?
-Nie, na lotnisku jest jeszcze kilku, ogólnie jest nas 10– odpowiedział Demon wyciągając paczkę papierosów i częstując policjanta.
- Czyli jeszcze trzech… - urwał policjant. – I będziecie tu wracać?
- Zapewne. – Odparł Demon odpalając papierosa.
- Będę mógł pójść z wami? Z Piotrkiem raczej się nie dogadam, a jeśli mam siedzieć z zamkniętą mordą przez całą noc, to pierdole to – wyrzucił z siebie policjant.
- Chętnie bym cię wziął ze sobą, ale ludzie wybrani do mojego oddziału muszą być zaakceptowani przez mojego dowódcę… - Demon urwał na chwilę, zobaczył jak policjant opuszcza głowę. „Kurwa, tylko nie rycz człowieku…” przeszło mu przez myśl. – Jak pojedziemy na lotnisko, to zaprowadzę cię do niego. Jest skurwielem i mnie nie lubi. Ale w takiej sytuacji powinien się zgodzić. – Policjant natychmiast podniósł głowę i uśmiechnął się od ucha do ucha.
- Dzięki. Mam nadzieję, że będę mógł ruszyć z wami.

„Nawet nie wiesz w co się pakujesz…” przemknęło Demonowi przez myśli.