sobota, 26 lipca 2014

Początek 9...


Kolejny fragment, tym razem nieco przegadany, jednak powoli przenosimy się we właściwą akcję :)

Pamiętajcie też, aby zostawić po sobie komentarz i odwiedzić mój profil na FB, w celu śledzenia najnowszych wpisów.




9.

Bezceremonialnie wpadł do namiotu cywili i zmierzył wszystkich wzrokiem.
- Kamil, chodź. Czas na rozmowę – rzucił Demon pośpiesznym tonem. – Tylko ruchy kluchy, bo szkoda czasu.
Kamil pośpiesznie zszedł z łóżka i podszedł szybkim krokiem do żołnierza. Wyszli z namiotu i skierowali do następnego, który robił za sztab dowodzenia. Demon zatrzymał się przed nim i szybkim ruchem dobył nóż, który przycisnął do gardła Kamila.
- Wszystko co tam usłyszysz, zostaje w tamtym namiocie. Czy pozwoli ci z nami iść, czy nie. - warknął groźnie. - Nie proś też, żebym się za tobą wstawiał, bo to może tylko pogorszyć sytuacje. Jak mówiłem, ten skurwiel mnie nie lubi. Jasne? – rzucił do Kamila. Ten pokiwał potakująco głową. Demon schował nóż. – I najważniejsze.. Zwracaj się do niego Pułkowniku Golniszewski. Tak się nazywa. A teraz chodź.
Żołnierz wszedł szybkim i zdecydowanym krokiem do namiotu, po czym stanął na baczność. Zaraz za nim wszedł Kamil idąc z postawą w ślady kolegi.
W środku stało niewielkie biurko, za którym zasiadał dowódca. Obok niego tablica z mapą miasta, na której znajdowały się zaznaczone różne jego cześci.
- Starszy sierżant Dean i funkcjonariusz policji Kamil Piętkowski meldują się na rozkaz, sir – powiedział Demon.
- Spocznij – rzucił pułkownik. Był to człowiek dość młody. Wiekiem przerastający Demona może o dwa lata. Kwadratowa głowa, krótko ścięty, ubrany w standardowy zielony mundur. Siedział za biurkiem i przeglądał papiery. Podniósł głowę, obrzucił badawczym spojrzeniem policjanta. – Wzywałem tylko pana sierżancie. Co tu robi ten cywil?
- Jeśli można sir – wtrącił policjant. Golniszewski machnął głową udzielając głosu policjantowi. – Jestem tu bo mam do pana Pułkownika prośbę. Byłem szkolony w Atekach, więc biegle władam bronią krótką i długą. A ponieważ mój partner jest teraz pod opieką lekarzy, nie mam tu nikogo. Nie mam rodziny, a wolę działać niż siedzieć tu bezczynnie. Dlatego proszę... - Kamil zawiesił na chwilę głos pod wzrokiem Bosmana. - Proszę o pozwolenie na wyruszenie razem ze Specjalnym Ratunkowym Oddziałem Komandosów, na misję tej nocy. O ile taka zaistnieje, sir.- Zakończył mocno akcentując ostatnie słowa. Spojrzał prosto w oczy Golniszewskiemu. Wzrok Pułkownika był pytający, ale jednocześnie zdziwiony.
- Wiesz, że możesz już nie wrócić? Wiesz pan, w co się pakujesz, prawda? – Bosman przeszył go wzrokiem. Kamil jednak to przetrwał.
- Tak sir, wiem. Ale jako policjant, też chce się przysłużyć miastu i ojczyźnie – odpowiedział praktycznie bez namysłu odpychając od siebie atak Pułkownika.
- Zgoda. Ma pan moje pozwolenie. Niech pan znajdzie starszego szeregowego Sarińskiego. To ten krótko ścięty, z blizną na twarzy. Przydzieli panu sprzęt i uniform.
- Spark? – spytał policjant.
- Jak mówiłem, starszy szeregowy Sariński. Nie obchodzi mnie, jak go nazywają inni członkowie oddziału. Dla mnie liczy się jego nazwisko. - odparł bez uczuciowo. - W razie śmierci, to ono będzie w liście do rodziny, więc do mnie, proszę operować nazwiskami, czy to jasne? – rzucił pułkownik wyraźnie akcentując ostatnie słowo.
- Tak, sir. Przepraszam sir. I … Dziękuję za pozwolenie
- Odmaszerować – rzucił krótko Golniszewski.
Policjant zasalutował, po czym odwrócił się na pięcie i wyszedł z namiotu, Demon też odwrócił się na pięcie próbując odejść.
- Sierżancie Dean, a pan dokąd? – „Kurwa” mruknął pod nosem sierżant. - Pan zostaje.
- Pod warunkiem, że skończysz z tym pierdolonym panem. Oficjale zostaw na pokaz mediom – rzucił Demon wyciągając papierosa. Odruchowo wyciągnął je do pułkownika, ten jednak odmówił.
- Dobrze, niech ci będzie – odparł szybko pułkownik – za dużo palisz, wiesz?
- Mniejsza z tym. Więc Goli, co masz dla mnie? – żołnierz usiadł na biurku pułkownika.
- Słuchaj, wojna między nami trwa długo – zaczął Golniszewski – gnoiłem cię jak mogłem, ale dowództwo zaczęło mieć wątpliwości co do mnie i chcieli mnie odwołać.
- Nic dziwnego. – odparł Demon zaciągając się dymem. – Słuchaj, zakopmy topór wojenny. Czas najwyższy. Powiedz mi tylko, dlaczego, dlaczego tak mnie dupiłeś?
- Pamiętasz Warszawę? Ostatnią akcję przed moim awansem na Pułkownika? – spytał. – Kiedy byłem Majorem, pamiętasz?
- Tak. Prawdopodobny zamach, atak terrorystów. Pamiętam, ale co w związku z tym? – sierżant zajrzał w pamięć. To było tak dawno. Wrócił do wspomnień. Stacja metra, zatrzymanie podejrzanego, który okazał się niewinny. Ostrzelanie przez terrorystów, wybuch bomby. Stacja zaczyna się walić.
- Kiedy stacja się już zawaliła. Ostrzeliwali was. Przeżyło tylko kilku. – ciągnął dalej. Opuścił głowę. Ściszył głos. Mówił niemalże szeptem. – Postrzelili ją, a ty jej nie ratowałeś. Zostawiłeś, kiedy terroryści już uciekli. Zamiast sprawdzić drużynę, ruszyłeś za nimi. Zostawiłeś ją na śmierć...
Demon znów wspominał. Terroryści mieli przewagę liczebną. Otoczyli ich i ostrzelali ze wszystkich stron. Była tam grupa Srok, 15 osób. Trzy wróciły bez szwanku, w tym on. Siedem zginęło, reszta z ciężkimi obrażeniami. Kto był postrzelony? „Dalej, przecież pamiętasz. To było tak dawno…” - przeszło mu przez myśl.
Nagle do niego dotarło. Uderzyło go niczym piorun. „No tak. Kurwa, no tak. Kurwa mać!”
- Anka. - sierżant spuścił wzrok. - Pamiętam. Byliście…
- Zaręczeni. – dokończył za niego pułkownik. - Miało jej nie być na tej akcji, ale byłeś jej idolem. Zawsze szła za tobą w bój, choć prosiłem, aby tym razem została... Byłeś dla niej niczym...
- Starszy brat. - przerwał mu. - Pierdolony anioł stróż. – Golniszewski pomachał tylko potakująco głową.
- Tej akcji miało w ogóle nie być. Tej strzelaniny. Dlatego wysłali was bez odpowiedniego sprzętu – odparł znów pół głosem Bosman. – Mieliście tam wejść, zgarnąć chłopaka z bombą i uciec. Wyszło inaczej. - pułkownik zawiesił na chwilę głos. - Siedem osób w środku. Kolejne dwie w szpitalu... Trzech bez szwanku, a trzech ledwo przeżyło operacje.
- W tym Spark. - odparł sierżant. - Wrócił do służby i dalej jest pode mną. – Demon zagasił butem niedopałek.
- To była jego pierwsza akcja. I od razu mógł zginać... Tak jak moja Ania. – Golniszewskiemu zadrżał głos. Łza poleciała mu po policzku. – Dlatego cię nienawidzę. Bo mi ją zabrałeś, nie ocaliłeś gdy miałeś okazję. Bo nie sprawdziłeś jebanego stanu oddziału, tylko jak głupi pobiegłeś za wrogiem! - warknął spoglądając na żołnierza z wbitym wzrokiem w ziemię.
Demon milczał. Pułkownik wyciągnął jednego papierosa ze swojej paczki. Odpalił, zaciągnął się dymem.
- Po tym zostałeś mianowany starszym sierżantem. A reszta o jeden stopień w górę. Zmarli odznaczeni pośmiertnie. – Bosman zamyślił się. Spojrzał na sierżanta, który już od dawna stał wyprostowany i patrzył tym swoim wzrokiem mordercy. – Wróćmy do pracy. - Golniszewski wyprostował się na krześle odkładając papierosa do popielniczki. - Weźmiesz tego swojego policjanta i resztę oddziału. Polecicie do miasta i będziecie szukać ocalałych. Przetrzepiecie całe miasto zabijając wszystkich nieboszczyków jakich napotkacie, dlatego weźcie dużo amunicji.
- Zaraz, powiedziałeś polecicie? – rzucił Dean, jakby zupełnie nie słyszał reszty słów Golniszewskiego.
- Tak. Mamy udostępnionego Mi-8T. - odparł pułkownik sięgając po ostatki papierosa. - On was przetransportuje na teren Szkoły Podstawowej numer 45. Zaczniecie od rejonu Wysoki Stoczek i Antoniuk. - powiedział wskazując miejsca na mapie. - Macie dojść do centrum, przeglądając wszystkie osiedla po drodze. Którędy pójdziecie jest mi obojętne, obyście je sprawdzili. Stamtąd zabierze was śmigłowiec. – rzekł Bosman gasząc niedopałek. – Waszym celem jest zebranie ocalałej ludności cywilnej, zarażonej również. Macie podać jej antywirus i modlić się, aby zadziałał.
- Ta jest – odparł salutując sierżant.
- Kiedy wrócicie, otrzymacie awans na stopień Kapitana. Zasłużyliście sobie. – rzucił pułkownik wyciągając rękę do Demona. Ten ją uścisnął.
„ Choć mam nadzieję, sukinsynu, że nie wrócisz. Chociaż jeśli uda ci się dotrzeć do centrum to i tak zostaniesz tam na zawsze.” Dokończył w myślach Golniszewski.
Pułkownik rozluźnił uścisk, chciał uwolnić swoją rękę. Sierżant za to swój wzmocnił. Mężczyzna nie wiedział co ma zrobić.
Dean przyciągnął go do siebie. Dzieląca ich przestrzeń wynosiła mniej niż dwadzieścia centymetrów. Patrzyli sobie w oczy. Na twarzy żołnierza zamalował się okropny uśmiech, Golniszewski znał go aż zbyt dobrze…
- Uważaj Goli, jesteś pułkownikiem i moim przełożonym. Ale jeśli mnie wychujasz… - oczy sierżanta zwęziły się. Wyraz jego twarzy mówił sam za siebie. Nie żartował, nie w tym momencie. -Jeśli tego śmigłowca tam nie będzie, to wrócę tu i przysięgam, że wydłubię ci oczy.
Pułkownik tylko pokiwał potakująco głową. Bał się go, bał jak jasna cholera. Demon nigdy nie żartował, pracował z nim przecież od lat. Szybko został sierżantem i był nim długi czas. Również przez to, że Golniszewski uniemożliwiał mu awanse. Ale zawsze był pod wrażeniem przesłuchań i sposobów w jaki Dean wyciągał informacje z ludzi. Szybko wymknęło się wspomnienie z akcji na Ukrainie. Dorwał wtedy informatora, który ich zdradził. Wydłubał mu oko, a kiedy zaczynał drugie, tamten od razu rzucał informacjami. To była jedna z najgorszych chwil w życiu Golniszewskiego. Demon nie jest człowiekiem, z którym warto się mieć na pieńku.
Dean puścił pułkownika, ten zwalił się na swoje krzesło za biurkiem. Odwrócił się i zaczął wychodzić z namiotu.
- Czekaj – rzucił jeszcze pułkownik. Sierżant zatrzymał się nie odwracając. – Idź do medyków, sprawdź tę dziewczynę. Majka bodajże. Z nikim nie rozmawia, może tobie się uda, w końcu masz talent. - Golniszewski zawiesił głos. - Przekaż załodze, że wyruszacie za 2 godziny, punkt druga. - dodał po chwili.
- Spoko. – odparł bez uczuciowo. – Topór wojenny zakopany.

„Topór wojenny zakopany”. Te słowa krążyły w głowie Golniszewskiego długo po wyjściu Demona. Czy nie popełnia właśnie błędu?

2 komentarze:

  1. Tak na początek odrobina krytyki.

    Twój styl pisania nie jest czymś, co chciałabym spotkać w książce. W twoim tekscie jest pelno niedorobek i bledow. Glownym problemem jest tu uklad zdan i gramatyka. Mieszasz też osoby ktore prowadza narracj. Czasami naprawde trurno sie polapac. Przydala by ci sie osoba, ktora ogarnela by ten tekst przed opublikowaniem. Moze po tym jak wroce z wakacji, przemysle taka mozliwosc...

    Jesli chodzi o dobre strony. Masz bardzo dobre pomysly, ktorych nie wiem dlaczego nie do konca rozwijasz. Wiem ze chcesz zostawic sobie troche informacji na dalsze czesci, ale ciekawosc ludzka jest wielka, wiec w takich krotkich rozdzialach nie sposob jej zaspokoic.;-) Jezeli troche pocwiczysz , bedziesz mial juz wyrobiony styl, zyskasz duze grono czytelnikow.



    Zycze duzo weny, pomyslow i checi do dalszego tworzenia.

    Insanis



    PS. Bardzo przepraszam za brak znakow polskich w dakszej czesci komentarza, ale pisze na telefonie i poprzestawial mi sie jezyk. Przepraszam tez zq literowki, ktorych nie sposob zrobic piszac szybko;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz na który liczyłem od początku ; )
      Opowiadanie to powstało grubo ponad dwa lata temu, ale z opóźnieniem je udostępniam. Zostało niestety przepuszczone, jak sam nawet widzę, przez słabą korektę. Przed opublikowaniem, czytam na nowo i poprawiam to co uda mi się wyłapać, jednak poprawa wszystkiego, oznaczałaby dla mnie pisanie tej historii na nowo... Historii która jednak mi się podoba ;)

      A swój styl pisania ciągle dokształcam, głównie dzięki konkretnej krytyce jak Twoja, i niedługo powinien wyglądać tak, jak bym chciał. Jak mówiłem to opowiadanie ma ponad dwa lata. Więc jeśli zainteresuje Cię porównanie "starego i nowego" pisania, zapraszam na http://the100polska.blogspot.com/2014/07/the-100-our-story-fanfiction-1.html
      Wszystko oznaczone etykietą "The 100 - Our Story (Fanfiction)" jest moim opowiadaniem. Jednak proponuję Ci poczekać, gdyż za nieco ponad tydzień będzie publikowane na specjalnie przygotowanym blogu. Głównie dlatego, że pierwszy rozdział wyskoczył na szybko i bez odpowiedniej korekty...

      Bardzo dziękuję za ten komentarz i krytykę, a nie "hejtowanie". Wszystkie słowa wezmę do serca i potraktuję jako lekcję :) Jeśli chciałabyś zacząć współpracę o której mówiłaś, w zakładce "facebook" jest odnośnik do mojego profilu, na który śmiało możesz napisać ; )

      Pozdrawiam, Cornet.

      Usuń