7.
Rosomak skręcił w prawo w
Mickiewicza, później w lewo w Ciołkowskiego. Demon przesiadł się
i objął Majkę, ta położyła mu głowę na kolanach i usnęła.
Żołnierz wciąż głaskał ją po policzku. Miejsce obok zajmował
nieprzytomny chłopak. Kate siedziała obok Sparka, naprzeciwko
Policjantów, a koło nich byli dwie zamaskowane Sroki Wieżyczka
pruła nabojami coraz rzadziej.
- Spark, w zasadzie, dlaczego Demon nie
lubi dowódcy? – spytała się Kate po cichu.
- Ponoć w jednej akcji, zostawił
Demona w środku terenu wroga na pewną śmierć. Ale tego skurwysyna
śmierć nie chce. Inaczej dawno by zginął. – Odparł Spark.
- Pucha na koncie, ale i tak nie mam
już do czego strzelać– rzucił Hołek schodząc z wieżyczki. –
O hej, Kate. Siemasz Spark.
Podnieśli rękę w geście
przywitania. Hołek nie był wysoki. Miał góra 170 centymetrów
wzrostu. Wyróżniał się długimi włosami poniżej ramion o
odcieniu brązu. Trójkątna twarz i błękitne oczy. Zwykły
chłopak.
- A wy brzydale moglibyście ściągnąć
te maski. U siebie jesteście w końcu. – Wydarł się na dwóch
żołnierzy. Po chwili jednak zaskowytał z bólu. Demon uderzył go
pięścią w mięsień udowy. – Dobra, dobra. Już będę cicho.
Ale naprawdę mogli by zdjąć te maski.
- Nie dostaliśmy konkretnego rozkazu –
odparł jeden z żołnierzy.
- Rozkazu? Kurwa. Gdyby Demon kazał
wam przywiązać sobie kowadło do nogi i skoczyć do wody, też
byście to zrobili? Idioci.. – Kate i Spark zaczęli się śmiać.
Nie było w tym nic zabawnego, ale słuchanie Hołka jak krzyczy
szeptem jest niezapomnianym wrażeniem. – Tak to jest kurwa jak
przychodzą nowi z rezerwy. Kate, nie śmiej się, bo byłaś
podobna. – Hołek parsknął śmiechem. Kate tylko się uśmiechnęła
i przekazała mu międzynarodowy znak pokoju, pokazując środkowy
palec.
- Zamknijcie się. Wszyscy. Wy, nie
musicie mieć rozkazu na zdjęcie głupich masek, macie je włożyć
kiedy każe, a teraz ściągać je.
Rosomak się zatrzymał. Otworzyły się
tylne klapy. Wysiedli wszyscy. Demon wziął Majkę na ręce, Hołek
chłopaka, a Kamil pomagał iść Piotrkowi.
Widok, który ukazał się ich oczom
był niesamowity. Cztery wieże na rogach, na każdej jeden snajper i
CKM. Przy wjeździe dwa CKM’y, a wszystko otoczone ogrodzeniem z
metalowej konstrukcji. W środku porozstawiane „domy” z namiotów.
Podzielona na szpital polowy, kwatery do spania i wiele innych.
- Prawdziwa baza – rzuciła Kate.
Otworzyły się drzwi Rosomaka, wysiadł
kierowca. Mężczyzna w okularach, wyglądający na około 25 lat.
Okrągła twarz, krótkie, czarne włosy i czarny kilkutygodniowy
zarost.
- Juri, oddaj to tam gdzie trzeba.
Spotkamy się w kwaterach. – rzucił Demon.
Juri nie odpowiedział. Zasalutował i
znów schował się do pojazdu.
- Dokąd idziemy? – spytał Spark.
- Do lekarza. Muszą zbadać cywilów,
was też dla pewności. Nie potrwa to dłużej niż 5 minut.
Chodźcie. – rzucił Demon i ruszył nie czekając na jakikolwiek
komentarz. Widać ten dzień, też dał mu się we znaki, a jeszcze
cała noc przed nimi. Dochodziła dwudziesta trzecia …
to opowiadanie jest zajebiste :D
OdpowiedzUsuńDziekuje (:
Usuń