poniedziałek, 18 sierpnia 2014

Witamy w piekle... #8


Wybaczcie opóźnienie, ale nie będę się rozwijał na ten temat, w końcu czas na ... Zombie... (:
Z ostatnim kawałkiem poleciałem po bandzie, ale przez najbliższe dni wam to wynagrodzę, przekonajcie się sami...

PS zapraszam na mój fejsbukowy profil gdzie zawsze znajdziecie update'y co do moich opowiadań :)





Kiedy wrócili, na schodkach siedziała Kate, Windows i Magda. Pierwsze co zrobił Demon to gwałtownym szarpnięciem za rękę podniósł rudowłosą i odciągnął na bok. Jedynie Kamil stał nieco zdezorientowany. Sroki znały zasadę swojego dowódcy, „nie ich sprawa, nie ich problem”.
Dean stał z dziewczyną kilka metrów obok oddziału, który starannie unikał spoglądania w jego stronę.
- Powiedz mi skarbie, musisz mnie wkurwiać? Nawet w obliczu śmierci? – wycedził przez zęby Demon.
- Ależ oczywiście kochanie. Chcę sprawdzić czy dalej będziesz mnie bronił, czy dalej ci na mnie zależy. – dziewczyna uśmiechnęła się i puściła oczko w jego kierunku. Sierżant jednak zmył ten piękny obraz i zaczął grozić jej palcem.
- Posłuchaj, mała, głupia dziewczynko, to nie jest zabawa. To nie żadna chora gra, tylko prawdziwe życie. Jeśli coś ci się stanie, to zostawię cię na pastwę losu albo strzelę w łeb, jasne?

- Jak myślicie, o czym rozmawiają? – odezwał się Kamil przerywając ciszę.
- Jak znam Demona, właśnie opierdala ją za głupotę i lekkomyślność. – odparł Hołek.
- Za to, że została? – żołnierz potwierdził kiwając głową.
- Zawsze wiedziałem, że przez tą dziewczynę będzie miał same kłopoty i ani razu się nie pomyliłem. – rzucił bardziej do siebie, niż do Kamila. Wyciągnął paczkę papierosów i odpalił jednego. – Ona się nigdy nie zmieni.

- Rozmawiałam z Kate. – Demon chciał się odwrócić na pięcie, ale te słowa wyraźnie go powstrzymały. Poczuł, jak rośnie w nim gniew. – Powiedziała mi kilka ciekawych rzeczy o tobie, a ja odpłaciłam jej się tym samym. Nie masz nam tego za złe, prawda, „kochanie”? – głos dziewczyny oznajmiał, że jest pewna siebie. Myślała, że zaraz go złamie i zabije w nim uczucie do Kate.
Dean zacisnął dłoń w pięść, gotowy do ataku. „To nie skończy się dobrze” pomyślał Hołek który jako jedyny to zauważył.
Dowódca Srok przycisnął dziewczynę do ściany. Prawą ręką złapał i podniósł ją za szyję, z trudem łapała oddech. Patrzyła na niego wielkimi z przerażenia oczami. Nie była już tak pewna, jak przed chwilą. Oczy Demona były zwężone, przemawiał w nich gniew, całkowita niepoczytalność. W tej chwili wiedziała, że albo ją zabije, albo ktoś to przerwie..

- Nie sądzisz, że czas to przerwać? – sypnął śpiesznie Windows. Hołek machnął na niego ręką. Paląc papierosa obserwował rozwój wydarzeń.

- Posłuchaj mnie, głupia szmato… - głos Deana był gardłowy. Mówił cicho i spokojnie, niemal szeptem. - Spróbuj zniszczyć to, co jest między mną, a Kate. Przysięgam, że skończysz jak ten skurwiel spod kościoła. Będziesz błagać o to, żebym skończył twój marny i nic nie znaczący żywot. - dziewczyna próbowała się uwolnić, ale sierżant tylko wzmocnił uścisk. - Jeśli szukasz wrogów, następnym razem zastanów się dwukrotnie i dobierz ich sobie mądrze. I módl się, abym to nie był ja, bo będę cię męczył co noc… Dotarło, „kochanie”?
Na twarzy Deana zamalował się paskudny uśmiech. Dziewczyna była cała czerwona na twarzy, zaczynała wręcz purpurowieć. Z braku tlenu nie dała rady nic powiedzieć, kiwnęła tylko potakująco głową. I tak ledwo widocznie.

- Demon! – dobiegł go głos wewnątrz głowy. – Zostaw ją.

Puścił ją. Dziewczyna bezwładnie osunęła się na ziemię. Podciągnęła nogi do siebie, objęła je, położyła czoło na kolanach i zaczęła płakać. Dean dopiero po chwili zrozumiał co zrobił. Że to nie wewnętrzny głos go powstrzymał, a Hołek.
Kiedy wrócił do reszty oddziału, Kate popatrzyła na niego z przerażeniem. Nic nie mówiąc pobiegła do Magdy.
- Co jej zrobiłeś? – spytał szybko Windows.
- Ma szczęście, że jej nie zabiłem. – rzucił pośpiesznie sierżant, po czym odpalił papierosa. – Ci z hotelu się odzywali?
- Nie sir, ale strzały ucichły. – odparł Kamil. W myślach Demona krążyły same przekleństwa.
- Spark. Spark, jesteś tam? – sypnął dowódca przez krótkofalówkę.
- Hotel czysty ani śladu żywych. Nie żywych już w zasadzie też. – charknął przez krótkofalówkę żołnierz.
- Wszyscy cali?
- Ta jest.
- To chodźcie tu, musimy iść dalej.
- Zaraz będziemy. – charknął Spark, po czym wyłączył urządzenie.
Sierżant schował krótkofalówkę, zaciągnął się dymem z papierosa. Popatrzył na skuloną i zalaną łzami Magdę. Przytulała ją Kate, a z ruchu warg dało się odczytać powtarzający się zwrot „wszystko będzie dobrze”.
„Otóż nie kochanie” przemknęła myśl Demona, „Nic nie będzie dobrze”…




Zebrani przy schodach. Stali przed nim wszyscy. Osiem par oczy wpatrzonych w niego, pytające, „co teraz?”. Za nimi Magda, niezauważona, niczym duch.
- Wszyscy są cali? – przerwał ciszę Demon.
- Tak. Nikt nawet nie draśnięty. – odparł Spark.
- Świetnie. Juri wrócił do bazy razem z cywilami, więc musimy zmienić trasę. - Dean rozejrzał się po swoich żołnierzach, którzy widocznie odczuwali już dzień dzisiejszy. - Idziemy Zwycięstwa, zahaczymy o dworzec, możliwe, że ktoś tam się ukrywa. Później prosto na Lipową… - Demon zaciął się na chwilę. „Czy to dobry pomysł? Wracać tam, gdzie to wszystko się zaczęło?” myślał. Znowu popatrzył po członkach oddziału. „ Pieprzyć to” – Później uliczkami dojdziemy pod Central, gdzie czekać będzie śmigłowiec. Jasne?
- Ta jest. – odparli chórem.
- Idziemy dwójkami, kilkumetrowe odstępy, ja z Hołkiem na szpicy, Kate z Magdą za nami, reszta dowolnie. Ruszać się!

Demon wyciągnął kolejnego papierosa, popatrzył czy wszyscy są gotowi. Kiedy był pewny, odpalił i ruszył z Hołkiem przed siebie…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz