Wybaczcie opóźnienie, ale nie będę się rozwijał na ten temat, w końcu czas na ... Zombie... (:
Z ostatnim kawałkiem poleciałem po bandzie, ale przez najbliższe dni wam to wynagrodzę, przekonajcie się sami...
PS zapraszam na mój fejsbukowy profil gdzie zawsze znajdziecie update'y co do moich opowiadań :)
Kiedy wrócili, na schodkach siedziała
Kate, Windows i Magda. Pierwsze co zrobił Demon to gwałtownym
szarpnięciem za rękę podniósł rudowłosą i odciągnął na bok.
Jedynie Kamil stał nieco zdezorientowany. Sroki znały zasadę
swojego dowódcy, „nie ich sprawa, nie ich problem”.
Dean stał z dziewczyną kilka metrów
obok oddziału, który starannie unikał spoglądania w jego stronę.
- Powiedz mi skarbie, musisz mnie
wkurwiać? Nawet w obliczu śmierci? – wycedził przez zęby Demon.
- Ależ oczywiście kochanie. Chcę
sprawdzić czy dalej będziesz mnie bronił, czy dalej ci na mnie
zależy. – dziewczyna uśmiechnęła się i puściła oczko w jego
kierunku. Sierżant jednak zmył ten piękny obraz i zaczął grozić
jej palcem.
- Posłuchaj, mała, głupia
dziewczynko, to nie jest zabawa. To nie żadna chora gra, tylko
prawdziwe życie. Jeśli coś ci się stanie, to zostawię cię na
pastwę losu albo strzelę w łeb, jasne?
- Jak myślicie, o czym rozmawiają? –
odezwał się Kamil przerywając ciszę.
- Jak znam Demona, właśnie opierdala
ją za głupotę i lekkomyślność. – odparł Hołek.
- Za to, że została? – żołnierz
potwierdził kiwając głową.
- Zawsze wiedziałem, że przez tą
dziewczynę będzie miał same kłopoty i ani razu się nie
pomyliłem. – rzucił bardziej do siebie, niż do Kamila. Wyciągnął
paczkę papierosów i odpalił jednego. – Ona się nigdy nie
zmieni.
- Rozmawiałam z Kate. – Demon chciał
się odwrócić na pięcie, ale te słowa wyraźnie go powstrzymały.
Poczuł, jak rośnie w nim gniew. – Powiedziała mi kilka ciekawych
rzeczy o tobie, a ja odpłaciłam jej się tym samym. Nie masz nam
tego za złe, prawda, „kochanie”? – głos dziewczyny oznajmiał,
że jest pewna siebie. Myślała, że zaraz go złamie i zabije w nim
uczucie do Kate.
Dean zacisnął dłoń w pięść,
gotowy do ataku. „To nie skończy się dobrze” pomyślał Hołek
który jako jedyny to zauważył.
Dowódca Srok przycisnął dziewczynę
do ściany. Prawą ręką złapał i podniósł ją za szyję, z
trudem łapała oddech. Patrzyła na niego wielkimi z przerażenia
oczami. Nie była już tak pewna, jak przed chwilą. Oczy Demona były
zwężone, przemawiał w nich gniew, całkowita niepoczytalność. W
tej chwili wiedziała, że albo ją zabije, albo ktoś to przerwie..
- Nie sądzisz, że czas to przerwać?
– sypnął śpiesznie Windows. Hołek machnął na niego ręką.
Paląc papierosa obserwował rozwój wydarzeń.
- Posłuchaj mnie, głupia szmato… -
głos Deana był gardłowy. Mówił cicho i spokojnie, niemal
szeptem. - Spróbuj zniszczyć to, co jest między mną, a Kate.
Przysięgam, że skończysz jak ten skurwiel spod kościoła.
Będziesz błagać o to, żebym skończył twój marny i nic nie
znaczący żywot. - dziewczyna próbowała się uwolnić, ale
sierżant tylko wzmocnił uścisk. - Jeśli szukasz wrogów,
następnym razem zastanów się dwukrotnie i dobierz ich sobie
mądrze. I módl się, abym to nie był ja, bo będę cię męczył
co noc… Dotarło, „kochanie”?
Na twarzy Deana zamalował się
paskudny uśmiech. Dziewczyna była cała czerwona na twarzy,
zaczynała wręcz purpurowieć. Z braku tlenu nie dała rady nic
powiedzieć, kiwnęła tylko potakująco głową. I tak ledwo
widocznie.
- Demon! – dobiegł go głos wewnątrz
głowy. – Zostaw ją.
Puścił ją. Dziewczyna bezwładnie
osunęła się na ziemię. Podciągnęła nogi do siebie, objęła
je, położyła czoło na kolanach i zaczęła płakać. Dean dopiero
po chwili zrozumiał co zrobił. Że to nie wewnętrzny głos go
powstrzymał, a Hołek.
Kiedy wrócił do reszty oddziału,
Kate popatrzyła na niego z przerażeniem. Nic nie mówiąc pobiegła
do Magdy.
- Co jej zrobiłeś? – spytał szybko
Windows.
- Ma szczęście, że jej nie zabiłem.
– rzucił pośpiesznie sierżant, po czym odpalił papierosa. –
Ci z hotelu się odzywali?
- Nie sir, ale strzały ucichły. –
odparł Kamil. W myślach Demona krążyły same przekleństwa.
- Spark. Spark, jesteś tam? – sypnął
dowódca przez krótkofalówkę.
- Hotel czysty ani śladu żywych. Nie
żywych już w zasadzie też. – charknął przez krótkofalówkę
żołnierz.
- Wszyscy cali?
- Ta jest.
- To chodźcie tu, musimy iść dalej.
- Zaraz będziemy. – charknął
Spark, po czym wyłączył urządzenie.
Sierżant schował krótkofalówkę,
zaciągnął się dymem z papierosa. Popatrzył na skuloną i zalaną
łzami Magdę. Przytulała ją Kate, a z ruchu warg dało się
odczytać powtarzający się zwrot „wszystko będzie dobrze”.
„Otóż nie kochanie” przemknęła
myśl Demona, „Nic nie będzie dobrze”…
Zebrani przy schodach. Stali przed nim
wszyscy. Osiem par oczy wpatrzonych w niego, pytające, „co
teraz?”. Za nimi Magda, niezauważona, niczym duch.
- Wszyscy są cali? – przerwał ciszę
Demon.
- Tak. Nikt nawet nie draśnięty. –
odparł Spark.
- Świetnie. Juri wrócił do bazy
razem z cywilami, więc musimy zmienić trasę. - Dean rozejrzał się
po swoich żołnierzach, którzy widocznie odczuwali już dzień
dzisiejszy. - Idziemy Zwycięstwa, zahaczymy o dworzec, możliwe, że
ktoś tam się ukrywa. Później prosto na Lipową… - Demon zaciął
się na chwilę. „Czy to dobry pomysł? Wracać tam, gdzie to
wszystko się zaczęło?” myślał. Znowu popatrzył po członkach
oddziału. „ Pieprzyć to” – Później uliczkami dojdziemy pod
Central, gdzie czekać będzie śmigłowiec. Jasne?
- Ta jest. – odparli chórem.
- Idziemy dwójkami, kilkumetrowe
odstępy, ja z Hołkiem na szpicy, Kate z Magdą za nami, reszta
dowolnie. Ruszać się!
Demon wyciągnął kolejnego papierosa,
popatrzył czy wszyscy są gotowi. Kiedy był pewny, odpalił i
ruszył z Hołkiem przed siebie…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz